- Poradnik
- Zdrowy styl życia
- Ziołolecznictwo
- 2022-09-01
Wywiad z Krystyną Judką
„Wszystko, co się nam przytrafia, wszystko, co nas spotyka, ma jakiś swój sens…” – rozmowa z Krystyną Judką
Agata Majcher: Dzień dobry, Krysiu, jestem świeżo po lekturze Twojej książki Zioła latem. Gratuluję i czekam na kolejne części. Czy pisanie to jedno z Twoich hobby?
Krystyna Judka: Dziękuję Ci bardzo. Nie, pisanie to nie jest moje hobby (śmiech), ale przychodzi mi z dużą łatwością i lekkością. Prowadząc warsztaty czy wykłady, organizując zloty, zawsze miałam taką lekkość przekazywania tej wiedzy gromadzonej latami, więc też często byłam namawiana do przelewania tego na papier i do wydania książki. Od wielu już lat znajomi czy też uczestnicy warsztatów zachęcali mnie do tego.
A.M.: Prowadzisz też bloga www.niezleziolko.bieszczady.pl, piszesz artykuły do czasopisma „Zdrowie bez Leków“, zaryzykuję i zapytam – pisanie to forma wyrażania ekspresji, w której dobrze się czujesz?
K.J.: Tak, faktycznie, dobrze się z tym czuję, lubię myśli przelewać na papier, bo to jest też forma przekazywania siebie samej, ale na to też trzeba mieć czas, którego ja zwykle jako zielarz po prostu nie mam. Chcąc przekazać słowo pisane, zdecydowanie dłużej zastanawiam się nad tym, co i jak napisać, aby odbiorca zechciał to przeczytać, by było to interesujące i wartościowe, no i przede wszystkim zrozumiałe. Pisanie zajmuje bardzo dużo czasu, zwykle w pozycji siedzącej, a ja jestem osobą uwielbiającą się ruszać, przebywać w terenie, po prostu być w ruchu. Dlatego czekam, aż ktoś wymyśli dla mnie odpowiednie urządzenie, abym mogła swobodnie spacerując i zbierając zioła, jednocześnie pisać książki (śmiech).
A.M.: Jak już ktoś wynajdzie takie urządzenie, też jestem zainteresowana (śmiech). Pytanie, które teraz zadam, na pewno zaciekawi naszych Czytelników. Wydajesz się osobą nieco tajemniczą, otoczoną dobrą, „wróżkową” aurą (śmiech). Każdy ma jakąś historię, a jak zaczyna się Twoja przygoda z ziołami i medycyną niekonwencjonalną?
K.J.: Och... to historia mojego życia, zbyt długa, by opowiadać. Tak naprawdę całe moje życie obraca się wokół ziół i medycyny niekonwencjonalnej. Wychowywałam się na wsi, w naturze, w otoczeniu łąk i lasów. Kolory kwiatów, zapachy, zmienność przyrody od zawsze mnie interesowały. Pierwsze swoje zioła zbierałam jeszcze we wczesnych latach szkoły podstawowej na bukiety potpouri, a gdzieś pod koniec podstawówki suszyłam zioła już na swoje pierwsze mieszanki ziołowe. Kieszonkowe zwykle wydawałam na książki o ziołach albo olejki eteryczne. Chyba tak to się zaczęło. Mniej więcej w tym samym czasie interesowałam się bańkami, dowiedziałam się o punktach na ciele, o bioenergoterapii, o różdżkarstwie oraz o wielu innych wówczas jeszcze mało zbadanych czy mało rozpowszechnionych metodach leczenia lub przekazywania energii. Było to dla mnie bardzo tajemnicze, a ja wciąż szukałam wiedzy, żeby ją pogłębiać. No, chyba tak to się zaczęło.
A.M.: Był jakiś szczególny punkt zwrotny w Twoim życiu, kiedy to zaufałaś ziołom?
K.J.: Ja chyba całe swoje życie ufałam ziołom. Od dziecka pamiętam tę szczególną fascynację kwiatami. I chyba cały czas systematycznie uparcie dążyłam do tego, by się tym zajmować. Pogłębiałam swoją wiedzę, robiłam kursy, różne studia, bo im więcej wiedzy miałam na temat ziół i leczenia naturalnego, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, jak mało jeszcze wiem. I to dodatkowo pociągało mnie w tym kierunku, bo to nie tylko zioła, ale całe spektrum innych technik terapeutycznych interesuje mnie i obecnie je stosuję.
A.M.: Masz dobry kontakt z przyrodą, wnioskuję tak ponieważ wypowiadasz się tak osobiście o otaczającej nas naturze. W jaki sposób zapraszasz rośliny w progi swojego domu?
K.J.: (Śmiech). Dokładnie tak samo jak zaprasza się gości ludzkich. Bywa tak, że będąc w terenie, zobaczę lub spotkam roślinę czy zwierzę, chcę mieć ją/jego u siebie na swoim podwórku. Wówczas przemawiam do nich, po prostu wysyłam dobre myśli, na zasadzie: „zapraszam Cię do siebie, możesz rosnąć u mnie, przenieś się, przywędruj“. Tak jak zapraszamy przyjaciół: „przyjdź do mnie na kawę“, „zapraszam Cię na pogawędkę“, „wpadnij pogadać“. Tak samo ja zapraszam naturę, mówiąc: „mam duże podwórko, sporo przestrzeni, możesz sobie wybrać dogodne miejsca i możesz się tam po prostu zadomowić i rozgościć; oferuję Ci kawałek ziemi, deszczu z nieba i słońca“. To takie trochę prozaiczne, ale działa. Rośliny bardzo chętnie przychodzą, trochę trudniej rozmawia się ze zwierzętami.
A.M.: A jak Ci idzie z zapraszaniem zwierząt?
K.J.: Parę lat temu zaprosiłam do siebie bażanty, są bardzo nieufne, mimo iż żyją blisko domostw ludzkich. Okazało się po paru miesiącach, że jednak zadomowiły się na jednej z moich łąk i co roku w lutym wędrują wzdłuż drogi koło mojego domu, wyszukując larw robaków w ziemi ogrzewanej przez słońce. A w tym roku uwiły sobie gniazdka na mojej łące, czym sprawiły mi wielką przyjemność. Bażanty wyjadają również ślimaki, co jest z wielkim pożytkiem dla naszych ogrodów. Generalnie mogę powiedzieć, że żyję w symbiozie z przyrodą, nie usuwam gniazda os, bo nie robią mi nic złego. Przyroda sama to reguluje, nie ogradzam sadu świeżo nasadzonego pastuchem z prądem, bo przez pierwsze lata obgryzanie gałązek młodych drzewek przynosi im korzyści, dzięki temu drzewka się ukorzeniają lepiej. Oczywiście ja muszę później je przyciąć, ale i tak zrobiłabym to w pierwszych 2–3 latach. To takie trochę zrozumienie przyrody, jakby z drugiej strony, że właściwie wszystko, co się nam przytrafia, że właściwie wszystko, co nas spotyka, ma jakiś swój sens. Mimo że często nie rozumiemy tego w ogóle. Jednakże życie w zgodzie z naturą i poddanie się żywiołom, następującym po sobie porom roku, żywienie się tym, co natura daje, a także ogólne życie w szacunku do siebie i otaczającego nas świata, pozwala nam być trochę bliżej tej przyrody i troszeczkę ją zrozumieć. Staram się być jej częścią, a nie mieć część przyrody u siebie.
A.M.: Cudnie się słucha tego, o czym opowiadasz. A jak wygląda Twoje życie na Podkarpaciu?
K.J.: Różnie. To zależy, co chcesz wiedzieć. Ogólnie życie na Podkarpaciu w dzisiejszych czasach nie różni się za bardzo od życia w innych regionach, może poza warunkami pogodowymi panującymi w zimie. Natomiast ja zdecydowałam się na zamieszkanie w starej chacie z bali, w której na początku była tylko kuchnia z piecem kaflowym, maleńki pokoik, prowizoryczna łazienka przygotowana ze starej spiżarni i przechodni korytarz. Teraz mam już drugi pokój duży, prawie gotową łazienkę, no i przy tym dość dobrze uszczelniony dom. Teoretycznie wydaje się to oczywiste, ale decydując się na zamieszkanie w starej chacie, spodziewałam się wielu różnych trudności. Można powiedzieć, że przeprowadzając się z dużego domu rodzinnego pełnego wygód do chaty, w której jest tylko dach nad głową, piec kaflowy i zimna woda, bez szamba, a więc czekało nas wynoszenie wody, człowiek zaczyna patrzeć zupełnie inaczej na podstawowe potrzeby ludzkie.
A.M.: Wyobrażam sobie, że mieszkasz głęboko w lesie w chatce na kurzej stopce (śmiech).
K.J.: (Śmiech). Może nie aż tak… moja chatka z bali mieści się na uboczu pod lasem, gdzie dojechać można było tylko traktorem. Zatem samochód przez pierwsze dwa lata zostawiałam po prostu przy drodze głównej. Wykonanie jakichkolwiek remontów czy nawet przyniesienie zwykłych zakupów było po prostu trudne, szczególnie zimą. To są takie szczególne warunki, na które zgodziłam się, kupując ten dom. Człowiek zaczyna się zastanawiać, jakie są faktyczne jego potrzeby. Po jakimś czasie przebywania w takim domu całkowicie zmieniają się priorytety życiowe, zupełnie zmienia się spojrzenie na otaczający nas świat. Ale wszelkie niedogodności rekompensuje mi przebywanie w naturze: mogę w piżamie i kapciach wyjść na spacer z psami, niosąc w ręku kubek z kawą.
A.M.: Takie trudne warunki kształtują charakter i osobowość człowieka. Powiedz, w jaki sposób pomagasz ludziom, co oferujesz potrzebującym?
K.J.: Ooo... to bardzo trudne pytanie, bo tak naprawdę trzeba byłoby się zastanowić, czym jest pomoc. Może tak: co oferuję potrzebującym? Na pewno swoją wiedzę w postaci konsultacji, warsztatów, wykładów na różnych zlotach. Zajmuję się profilaktyką zdrowotną, organizując różne spotkania, a także uczestnicząc w podobnych. Sporo z nich odbywa się w moim domu, ale też jestem zapraszana i praktycznie jeżdżę po całej Polsce.
A.M.: Opowiedz jeszcze o warsztatach, które prowadzisz, jak one wyglądają, czego się można na nich dowiedzieć, nauczyć?
K.J.: Prowadzę warsztaty grupowe oraz indywidualne. Są to przeważnie spotkania o tematyce ziołowej, czyli jak przygotować preparaty lecznicze, jak samemu w domu zrobić kosmetyki i z czego je wykonać, a także jak wygląda dzika kuchnia. Warsztaty grupowe najczęściej odbywają się w Polsce w różnych miejscach, natomiast warsztaty indywidualne są dostosowane do potrzeb danego uczestnika i najczęściej są u mnie w domu. To zwykle spotkania kilkudniowe, ale mam też uczestników którzy przyjeżdżają do mnie na szkolenia, na 7–10 dni, od wielu już lat. Wówczas zajmujemy się nie tylko ziołami, ale przede wszystkim profilaktyką zdrowotną, a także rozwojem duchowym, problemami, które powodują dane choroby.
Uczę stosowania różnych technik medycyny naturalnej, na przykład stawiania baniek. Zajmujemy się wówczas zdrowym żywieniem, higieną umysłu (teraz to się ładnie mówi: „medytacje i duchowość”), a także ustawiamy terapie ziołowe pod dane problemy chorobowe oraz przygotowujemy organizm do zmian, czyli zajmujemy się oczyszczaniem ciała fizycznego i umysłu. Już samo przebywanie w naturze, jak również w starej chacie z trudnymi warunkami powoduje szereg pozytywnych zmian u uczestnika warsztatów, co zwykle jest początkiem zmiany całego swojego życia. I to jest pierwszy krok do zdrowia. Sama kiedyś pracowałam w stresie, przez co nabawiłam się wielu chorób, ale zmiana mojego trybu życia spowodowała, iż obecnie śmiało mogę powiedzieć: jestem zdrowa i kondycję mam lepszą niż 20 lat temu.
A.M.: Jak można się z Tobą skontaktować?
K.J.: Najłatwiej będzie mnie spotkać we wrześniu, a dokładniej 10 września w Dobieszkowie, gdzie odbędzie się moje spotkanie autorskie i promocja książki. Podczas spotkania będzie można nie tylko zakupić książkę i otrzymać autograf, ale przede wszystkim posłuchać wykładu, uczestniczyć w dyskusji, a może nawet zorganizujemy jakiś spacer ziołowy, jeśli tylko pogoda pozwoli. Myślę, że będzie można też zakupić ziołowe produkty. Ja już cieszę się bardzo na spotkanie z Czytelnikami „Zdrowia bez Leków“, ponieważ ja również chciałabym zadać kilka pytań Czytelnikom.
https://www.zdrowiebezlekow.pl/akademia-zdrowie-bez-lekow-/16909-ziola-spotkanie-autorskie-z-krystyna-judka.html
A.M.: Wspaniale, zapowiada się ciekawe spotkanie. Dziękuję pięknie za rozmowę, a naszych Czytelników zapraszamy 10 września na spotkanie autorskie w Dobieszkowie z Krysią Judką. Do zobaczenia!
- Poradnik
- Zdrowy styl życia
- Ziołolecznictwo
- 2022-09-01
ContraStress - OCHRONA PRZED STRESEM - suplement diety -...
Inne wpisy w tej kategorii
2024-11-20
Boczniak ostrygowaty – grzyb zimowy, smaczny i zdrowy
2024-11-19
Jak zachować równowagę kwasowo-zasadową organizmu?
2024-11-14
Deprywacja snu oraz zaburzenia rytmu okołodobowego jako główny winowajca chorób
2024-11-06
Ruch to zdrowie
2024-10-23
15 skarbów natury dla zdrowego serca
2024-10-23