Budzimy do życia - Wywiad z Ewą Błaszczyk

Budzimy do życia - Wywiad  z Ewą Błaszczyk

Ewa Błaszczyk, polska aktorka teatralna i filmowa, piosenkarka, działaczka społeczna i charytatywna. Współzałożycielka Fundacji „Akogo?” zajmującej się systemowym rozwiązaniem problemów osób w śpiączce.

Marek Wawrzeńczyk: Dziękujemy bardzo za to, że zechciała Pani udzielić wywiadu dla naszej gazety. Tematem dzisiejszego spotkania jest Fundacja „Akogo?” Pani Ewo, pytanie na początek: jak się Pani żyje w tych trudnych czasach?

Ewa Błaszczyk: Jeśli chodzi o moje sprawy zawodowe, to pomimo pandemii gram obecnie w pięciu przedstawieniach, m.in. w Teatrze Studio i Teatrze Polonia Krystyny Jandy. Chodzi o to, że nie siedzę, a cały czas pracuję. Przeczytałam ponad dwadzieścia sztuk jednoosobowych i dwuosobowych, staram się coś przygotować. Między łóżkiem a fotelem przygotowuję sobie monodram. Może kiedyś będzie to można pokazać.

Jestem aktywna zawodowo, bo tak trzeba. Bo to poprawia moją kondycję psychiczną. Potrzebuję tego, żeby nie tkwić tylko w medycynie i budowie kliniki.

M.W.: Co spowodowało, że zajęła się Pani medycyną i później budową kliniki?

E.B.: To zapis losu, tragedia mojej córki Oli spowodowała, że zajęłam się medycyną. W 2000 r., w wieku 6 lat, Ola się zakrztusiła. Nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Niestety medycyna w tym okresie nie potrafiła pomóc mojemu dziecku. System naszej opieki zdrowotnej po OIOM-ie proponował hospicjum albo pobyt w domu, w konsekwencji – śmierć przy pierwszej komplikacji. Szpital nie przewidywał miejsca dla takich osób. Teraz mamy satysfakcję z tego, że stworzyliśmy podstawy systemu leczenia takich przypadków. Przebrnęliśmy przez gąszcz biurokracji, pozwoleń. Przez cztery lata zdobywaliśmy wiedzę na temat takich placówek na całym świecie, aby ten system stworzyć. I chociaż tego nie widać (tak jak widać Klinikę „Budzik”, którą budujemy), to odnieśliśmy sukces.

Zostało to zaakceptowane przez Agencję Ocen Technologii Medycznych i został również stworzony program wybudzania dzieci ze śpiączki w fazie B (faza B to okres od urazu do ok. 1,5 roku po nim). „Budzik” ma kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ). Jest „Budzik” dla dzieci do 18. roku życia w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz „Budzik” dla dorosłych w Olsztynie. Zawsze w systemie jest 15 dzieci + 1. Nie jest to duża liczba, dlatego, że każda z tych osób wymaga osobistego kontaktu, lekarzy odpowiednich specjalizacji, pielęgniarek, konsultantów z zewnątrz, fizjoterapeutów, ludzi z rozmaitych dziedzin, którzy tworzą całą maszynerię neurorehabilitacji potrzebnej każdemu pacjentowi. Pacjent musi być na własnym oddechu, żeby był zdolny do podjęcia intensywnej neurorehabilitacji. Czas przebywania w klinice to 1 rok, z możliwością przedłużenia o 3 miesiące.

M.W.: Co się dzieje, kiedy minie te 15 miesięcy?

E.B.: Po tym czasie niestety pacjent musi opuścić klinikę, ponieważ wymyka się szansie medycznej. Jego przypadek przechodzi w kategorię cudu. Jeśli przez te 15 miesięcy robione jest wszystko jak należy, to pacjent ma szansę na wybudzenie.

M.W.: Jakie są statystyki, jeśli chodzi o wybudzanie dzieci?

E.B.: Ponad 50 proc. pacjentów z „Budzika” dziecięcego się wybudza.

M.W.: To świetny rezultat.

E.B.: Tak, to bardzo dobry wynik. Pierwsze badania angielskie mówiły, że ponad 50 proc. pacjentów w śpiączce zachowuje minimalną świadomość. Z minimalną świadomością można pracować. Stanu przetrwałego wegetatywnego nie można bodźcować, ponieważ mózg po prostu śpi. Natomiast, jeśli jest minimalna świadomość, to jest to wskazówka do działania. Robiliśmy eksperymenty z Japończykami. Polegały one na tym, że wszczepiano stymulator w rdzeń przedłużony, w tzw. tylny sznur. Taki pacjent ma szansę. Podkreślam, że można to robić tylko u pacjentów z minimalną świadomością. Rezultaty są bardzo dobre. Na 15 przypadków 9 dało pozytywne wyniki.

System naszej opieki zdrowotnej po OIOM-ie proponował hospicjum albo pobyt w domu, w konsekwencji – śmierć przy pierwszej komplikacji.

Obecnie w tej dziedzinie są możliwości – medycyna cały czas nad tym pracuje.

Są dwa prądy. Pierwszy to technologia, która ciągle się rozwija i wychodzi medycynie naprzeciw. Drugi – komórka macierzysta wszczepiana do odbudowy neuronów i połączeń neuronowych. Właśnie zaczynamy taki program. Jeśli się powiedzie, to działanie rozszerzy się poza śpiączkę na wszystkie neurodegeneracyjne choroby.

M.W.: Pani Ewo, jak długo trzeba czekać w kolejce do „Budzika”?

E.B.: Najdłużej w kolejce do „Budzika” dziecięcego czekał ktoś tydzień czasu. Dlatego jest tylko 15 + 1, bo każdemu z pacjentów poświęca się maksymalnie dużo czasu. Każdy z nich ma mieć nie numer, a imię. Personel musi wiedzieć o pacjencie wszystko. Dlatego są tu też rodzice, to źródło wiedzy dla lekarzy. Oni przekazują informacje. Co dziecko lubi, czego nie lubi. Mieliśmy tutaj chłopca w śpiączce o imieniu Dawid. Kochał piłkę nożną. Odwiedzali go koledzy, rozmawiali o piłce. Dawid miał słuchawki na uszach, słuchał transmisji z meczów, leżał z piłką, dotykał jej. Później, gdy się wybudził, spełnił swoje marzenie. Z loży VIP-owskiej obejrzał na stadionie Santiago Bernabeu wygraną Realu z Borussią Dortmund, a po meczu spotkał się z samym Cristiano Ronaldo.

M.W.: Czy pacjenci po wybudzeniu potwierdzają, że słyszeli, co się działo wokół?

E.B.: Większość pacjentów potwierdza. Słuch jest tutaj bardzo istotny. Dlatego chodzi o to, żeby nie mówić głupot przy pacjentach, co często się zdarza. Traktować osoby w śpiączce jako podmiot, a nie przedmiot. Dużo mówić, czytać, opowiadać. Potrzebna jest interakcja osobista. Ponieważ ludzie się budzą i są w stanie opowiadać książki, które im czytano.

M.W.: Pani Ewo, jeśli dojdzie do zakrztuszenia lub zachłyśnięcia, to jak należy udzielić pierwszej pomocy?

E.B.: Fundacja organizowała akcje mające na celu propagowanie udzielania pierwszej pomocy. Kampania Pierwsza Pomoc w przypadku zakrztuszeń została zorganizowana wraz z Polską Radą Resuscytacji. Powstał plakat, jak udzielić pierwszej pomocy w przypadku zakrztuszeń. Pamiętajmy, że nie wolno pić w samochodzie, jadąc rowerem, generalnie – w czasie ruchu. Zwracać należy uwagę na drobne zabawki, którymi bawią się dzieci. W razie zakrztuszenia natychmiast wzywamy karetkę pogotowia. Liczą się pierwsze cztery minuty. Później następuje niedotlenienie mózgu.

M.W.: Pani Ewo, jakie są plany na przyszłość?

E.B.: Ukończenie budowy Kliniki „Budzik" dla dorosłych w Warszawie. (projekt współfinansowany ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Ministerstwo Sprawiedliwości).


Ponadto chcemy w Warszawie utworzyć Centrum Mózgu, Centrum Naukowo Badawcze (co nowego na świecie w tej dziedzinie, konferencje naukowe, wymiana wiedzy) i rozwijać „Akogo med.", przychodnię konsultacyjno-medyczną, o profilu neurologii i neurochirurgii.

M.W.: Plany są bardzo ambitne. Potrzeba na ich realizację dużo pieniędzy. Pani Fundacja utrzymuje się z darowizn oraz z 1 proc. podatku dochodowego. Wszystkich naszych Czytelników zachęcamy do wspierania Fundacji „Akogo?”. Miesięcznik „Zdrowie bez Leków” deklaruje przekazanie części dochodu ze sprzedaży marcowego wydania gazety na konto Fundacji.

Pani Ewo, bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu.